Erotales

Weryfikacja wieku

Strona zawiera treści erotyczne przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy masz ukończone 18 lat?

Tęsknota w delegacji
Opowiadania erotyczne

Tęsknota w delegacji

#wulgarne #hardcore
Erotales
Erotales

Minął już trzeci tydzień mojej nieobecności w domu. Kolejne szkolenia, prezentacje, hotele, miasta. Na początku liczyłem dni – teraz już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio spałem we własnym łóżku. Zmęczenie stało się moim stałym towarzyszem.

Siedziałem w hotelowym barze z Marcinem, moim szefem, który nalegał na "jeden drink przed snem". Jeden zamienił się w trzy, a my wciąż rozmawialiśmy o jutrzejszym spotkaniu z kluczowym klientem. Właściwie – on mówił, ja słuchałem, kiwając głową w odpowiednich momentach.

W pewnym momencie mój telefon zawibrował. Wiadomość od Karoliny.

"Bawisz się dobrze beze mnie?" – pytanie uzupełniało zdjęcie jej nóg w czarnych pończochach, widocznych pod zadartą spódniczką. Poczułem, jak robi mi się gorąco.

"Tęsknię" – odpisałem krótko, starając się nie zwracać uwagi Marcina.

"Za mną czy za tym?" – kolejne zdjęcie, tym razem bardziej odważne. Mój kciuk zatrzymał się na chwilę nad ekranem, a potem szybko zamknąłem wiadomość. Takie rzeczy nie były na spotkania służbowe.

"Zaraz do ciebie zadzwonię" – napisałem, chowając telefon do kieszeni.

"Kobiety?" – Marcin uniósł brew z lekkim uśmiechem. Nawet w tym słabe oświetleniu dostrzegłem błysk rozbawienia w jego oczach.

"Karolina" – przyznałem, lekko zakłopotany.

"Ach, żona. Moja też czasem tak robi" – zaśmiał się, zamaczając usta w szkockiej. "Pierwsze miesiące rozłąki są najgorsze. Potem się przyzwyczaja."

Nie odpowiedziałem. Nie zamierzałem się przyzwyczajać do nieobecności Karoliny, ani ona do mojej. To był nasz układ – ja podróżowałem zawodowo, ona czekała, ale zawsze znajdowaliśmy sposób, by ta rozłąka nie stała się naszym wrogiem.

"Dziewczyno, myślisz, że jest mi łatwo?" – odpisałem później, kiedy Marcin poszedł do toalety. "Masz taki skarb w domu, a ja włóczę się po hotelach."

"I dobrze ci tak" – odpisała zadziornie. "Powinieneś częściej być w domu."

Ta rozmowa miała w sobie coś prowokacyjnego. Karolina zawsze lubiła drażnić się ze mną w ten sposób – pobudzać mnie, gdy nie mogłem do niej dotrzeć. Zdarzało się, że wysyłała mi zdjęcia, które sprawiały, że musiałem odwoływać spotkania i szukać pierwszego lotu do domu.

"Nie trafiła się jeszcze taka, która mogłaby choćby zbliżyć się do ciebie, kochanie" – napisałem, czując narastającą frustrację.

Jej odpowiedź przyszła dopiero po kilku minutach, kiedy Marcin już wrócił i znów zagadywał mnie o jutrzejszą prezentację. Spojrzałem ukradkiem na ekran i zamarłem.

"A co, gdybym była bliżej, niż myślisz?"

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, drzwi baru otworzyły się i weszła kobieta, na widok której moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy. Wysoka, smukła, w czarnej obcisłej sukience, która opinała jej ciało jak druga skóra. Blond włosy spięte w elegancki kok, czerwone usta, które znałem na pamięć. Karolina.

Marcin podążył za moim wzrokiem i obrócił się, by zobaczyć, co tak przykuło moją uwagę.

"Nie jest źle" – mruknął, uśmiechając się z uznaniem. "Widziałeś kiedyś coś podobnego?"

O tak, widziałem. Codziennie przez ostatnie siedem lat, zanim zacząłem to przeklęte tournée po kraju.

Karolina nie spojrzała w naszą stronę. Ruszyła prosto do baru, poruszając się z gracją, która zawsze sprawiała, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Siadła na wysokim stołku barowym, zakładając nogę na nogę w sposób, który musiał przyciągnąć wzrok każdego mężczyzny w pomieszczeniu.

"Przepraszam na moment" – powiedziałem do Marcina, wstając.

"Dokąd idziesz?" – zapytał, ale ja już szedłem w stronę baru.

Karolina musiała wyczuć moje zbliżanie się, ale nie odwróciła się. Barman właśnie postawił przed nią kieliszek czerwonego wina.

"Pierwszy raz panią tu widzę" – powiedziałem, stając tuż obok niej.

Odwróciła się powoli, a jej oczy spotkały moje. Nie było w nich zaskoczenia – tylko chłodna ocena, jakby naprawdę widziała mnie po raz pierwszy.

"To hotel" – odpowiedziała spokojnie. "Ludzie przychodzą i odchodzą."

Jej głos był inny – niższy, bardziej wyzywający niż zazwyczaj. Miała akcent, którego nigdy wcześniej nie słyszałem.

"Mam na imię Paweł" – przedstawiłem się, wyciągając dłoń.

Przez moment wydawało mi się, że kąciki jej ust drgnęły w powstrzymywanym uśmiechu. Podała mi swoją rękę.

"Ewa" – odpowiedziała.

Ewa. Nie Karolina.

Przez następne pół godziny prowadziłem najbardziej surrealistyczną rozmowę w moim życiu. Moja żona siedziała naprzeciwko mnie, udając, że jesteśmy sobie całkowicie obcy. Wymyśliła dla siebie nową tożsamość – była analitykiem finansowym z Wrocławia, przyjechała na konferencję, zatrzymała się w hotelu na dwie noce.

Marcin obserwował nas z boku, a jego mina wyrażała mieszankę podziwu i niedowierzania. W końcu, kiedy poszedłem po kolejną rundę drinków, dołączył do mnie przy barze.

"Stary, kim ona jest?" – szepnął, zerkając na Karolinę.

"Ewa. Poznałem ją przed chwilą" – odparłem, utrzymując kamienną twarz.

"I już tak gadacie, jakbyście znali się od lat?"

Musiałem powstrzymać uśmiech. Znaliśmy się dokładnie siedem lat, dwa miesiące i czternaście dni.

"Po prostu dobrze się dogadujemy" – wzruszyłem ramionami.

Marcin pokręcił głową z niedowierzaniem.

"No nieźle" – mruknął. "Nie trafiła ci się jeszcze taka, która... jak to mówiłeś przed chwilą? Mogłaby się zbliżyć do żony?"

Teraz to ja pokręciłem głową.

"To zupełnie co innego. Po prostu miła konwersacja."

"Jasne" – Marcin uśmiechnął się kpiąco. "Dlatego ona wciąż patrzy na ciebie jakby chciała cię zjeść?"

Odwróciłem się i rzeczywiście – Karolina obserwowała mnie z wyrazem twarzy, który znałem aż za dobrze. To był ten sam wyraz, który miała zawsze, gdy wracałem z długiej podróży. Wzrok, który obiecywał rzeczy, o których nie mówi się na głos.

"Marcin, ja naprawdę..." – zacząłem, ale on tylko machnął ręką.

"Daj spokój. Jesteśmy dorośli. Tylko..." – nachylił się bliżej – "ona jest naprawdę cholernie gorąca. Gdybyś nie zareagował pierwszy, sam bym do niej podszedł."

Poczułem ukłucie zazdrości, które było absurdalne – w końcu to była moja żona. Ale coś w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, budziło we mnie dziwne, pierwotne emocje.

"To moja szansa, stary" – powiedziałem, uśmiechając się szeroko.

Marcin poklepał mnie po ramieniu i wrócił do naszego stolika, zostawiając mnie z drinkami i chaotycznymi myślami. Co Karolina planowała? Jak daleko zamierzała posunąć tę grę?

Wróciłem do niej, stawiając przed nią kolejny kieliszek wina.

"Twój przyjaciel wydaje się zainteresowany" – powiedziała, kiwając głową w stronę Marcina.

"Jest żonaty" – odparłem bezwiednie.

Uniosła brew.

"A to przeszkadza?"

"Jemu? Nie sądzę."

Karolina – czy raczej Ewa – uśmiechnęła się tajemniczo.

"A tobie? Tobie by przeszkadzało?"

Poczułem, jak moje gardło zaciska się lekko.

"Dlaczego pytasz?"

"Bo zauważyłam obrączkę na twoim palcu" – odpowiedziała, wskazując na moją lewą dłoń. "Ale to nie powstrzymało cię od podejścia do mnie."

To była pułapka. Ostrożnie dobrałem słowa.

"Czasem rozmowa to tylko rozmowa."

"A czasem nie" – odparła, przechylając głowę. Jej włosy zsunęły się lekko, odsłaniając szyję w sposób, który zawsze doprowadzał mnie do szaleństwa.

"Co proponujesz?" – zapytałem cicho.

Karolina spojrzała na zegarek.

"Jest późno. Chyba czas się pożegnać... chyba że masz ochotę kontynuować naszą rozmowę gdzieś bardziej... prywatnie?"

Spojrzałem w stronę Marcina, który nie spuszczał z nas wzroku.

"Mój pokój czy twój?" – zapytałem.

"Mój" – odpowiedziała, wstając. "Numer 507. Daj mi pięć minut."

Obserwowałem, jak wychodzi z baru, poruszając biodrami w sposób, który musiał przykuć uwagę każdego mężczyzny w pomieszczeniu. Kiedy zniknęła za drzwiami, podszedłem do Marcina.

"Muszę iść" – powiedziałem, starając się brzmieć normalnie.

"Jasne, że musisz" – zaśmiał się. "Tylko uważaj, stary. Te przypadkowe spotkania czasem kończą się kłopotami."

Gdyby tylko wiedział.

Czekałem dokładnie pięć minut, zanim wyszedłem z baru i skierowałem się do windy. Piąte piętro. Pokój 507. Serce waliło mi jak młot, gdy pukałem do drzwi.

Otworzyła niemal natychmiast, jakby czekała tuż za nimi. Nie miała już na sobie sukienki – stała przede mną w czarnej jedwabnej koszulce nocnej, która ledwo sięgała do połowy ud.

"Ewa..." – zacząłem, ale ona położyła palec na moich ustach.

"Ani słowa" – szepnęła, wciągając mnie do środka.

Drzwi zamknęły się za nami, a ona przycisnęła mnie do nich, całując z taką intensywnością, że kolana niemal się pode mną ugięły. Jej dłonie błądziły po moim ciele, szybko i pewnie rozpinając guziki koszuli.

"Co ty wyprawiasz?" – zdołałem zapytać, gdy oderwała usta od moich, by pocałować mój kark.

"Tęskniłam" – odpowiedziała, a jej głos znowu brzmiał jak głos Karoliny, nie Ewy. "Trzy tygodnie to zdecydowanie za długo."

Poczułem, jak jej dłonie sięgają do mojego paska. Złapałem ją za nadgarstki, zatrzymując.

"Karolina, zaczekaj..."

"Ewa" – poprawiła mnie, a jej oczy błyszczały wyzwaniem. "Dziś jestem Ewą. A ty jesteś Pawłem, którego właśnie poznałam w barze."

Zrozumiałem. To była gra – fantazja, którą chciała zrealizować. Nagle wszystko nabrało sensu – jej niespodziewane pojawienie się, udawana obcość, ten dziwny akcent.

"W takim razie, Ewo..." – moje dłonie powędrowały do jej talii – "co dokładnie planowałaś na ten wieczór?"

Jej uśmiech był odpowiedzią.

Karolina – wciąż wcielająca się w Ewę – pchnęła mnie na drzwi z siłą, która zaskoczyła mnie swoją desperacją. Jej usta wpiły się w moje, głodne i natarczywe, a język wdarł się głęboko, jakby chciała mnie połknąć. Jej dłonie były wszędzie – szarpały moją koszulę, aż guziki poleciały na podłogę, a potem zsunęły się niżej, rozpinając pasek i ściągając spodnie razem z bokserkami jednym gwałtownym ruchem. Mój kutas, już twardy od samego jej widoku w tej jedwabnej koszulce, wyskoczył na wolność, a ona złapała go mocno, ściskając u nasady tak, że syknąłem z mieszaniny bólu i rozkoszy.

 

"Cholera, Karo..." – wydyszałem, ale przerwała mi, wbijając paznokcie w moje biodra i przyciągając mnie bliżej. Złapałem ją za tyłek, uniosłem w górę, a ona owinęła mnie nogami, jej cipka, gorąca i mokra, otarła się o mnie przez moment, zanim przycisnąłem ją do ściany. Koszulka podwinęła się, odsłaniając, że nie ma na sobie nic pod spodem – ten widok sprawił, że krew zapulsowała mi w skroniach. Warknęła cicho, gdy moje zęby znalazły jej szyję, gryząc mocno, a ona odwdzięczyła się tym samym, zostawiając na moim ramieniu ślad swoich kłów.

 

"Paweł, kurwa, weź mnie" – wysyczała, jej głos drżał od pożądania, a ten obcy akcent tylko podkręcał atmosferę. Obróciłem ją jednym ruchem, rzucając na łóżko – upadła na plecy, jej nogi rozchyliły się instynktownie, a cipka błyszczała wilgocią w słabym świetle lampki. Złapałem jej nadgarstki, unosząc je nad głowę i przyciskając do materaca, a ona szarpnęła się, jakby chciała się wyrwać, ale jej oczy błagały o więcej. Pochyliłem się, całując ją brutalnie, nasze języki walczyły, a jej biodra uniosły się, ocierając cipkę o mojego kutasa, który pulsował z niecierpliwości

 

Zerwałem z niej koszulkę, rozrywając jedwab na strzępy – jej cycki, pełne i sterczące, podskoczyły lekko, sutki twarde jak kamyki. Zassałem jeden z nich, ciągnąc mocno, aż jęknęła głośno, a drugą dłonią ścisnąłem drugą pierś, wgniatając palce w miękką skórę. Wplotła ręce w moje włosy, szarpiąc je boleśnie, a ja odpowiedziałem, wbijając zęby w jej obojczyk, zostawiając czerwony ślad. Jej cipka znów otarła się o mnie, śliska i gotowa, a ja nie mogłem już dłużej czekać.

 

"Teraz" – warknęła, chwytając mojego kutasa i kierując go prosto do siebie. Wszedłem w nią jednym ostrym pchnięciem, głęboko, aż po jaja, a jej cipka zacisnęła się wokół mnie jak imadło. Krzyknęła – dziko, bez zahamowań – a ja zawtórowałem jej niskim pomrukiem, czując, jak jej gorące wnętrze pulsuje wokół mnie. Zacząłem się ruszać, szybko i mocno, każde pchnięcie wbijało ją w materac, a łóżko trzeszczało, jakby miało się rozpaść. Jej paznokcie orały mi plecy, zostawiając krwiste pręgi, a ja złapałem ją za włosy, pociągając brutalnie, by odsłonić jej szyję – moje usta znów znalazły to miejsce, gryząc i ssąc, aż syknęła z bólu.

 

"Pieprz mnie mocniej" – wychrypiała, jej nogi zacisnęły się na moich biodrach, dyktując tempo, a ja posłuchałem, wbijając się w nią z siłą, która sprawiała, że jej cycki podskakiwały przy każdym ruchu. Czułem, jak jej cipka robi się coraz ciaśniejsza, jak mięśnie w środku zaczynają drżeć – była blisko. Przyspieszyłem, moje jaja obijały się o nią, a pot spływał mi po czole. Jej dłonie złapały moje pośladki, wbijając paznokcie tak głęboko, że aż syknąłem, ale to tylko napędziło mnie bardziej.

 

Gdy dotarła do szczytu, jej ciało wygięło się w łuk, cipka zacisnęła się na moim kutasie jak stalowa obręcz, a z jej gardła wyrwał się krzyk – głośny, pierwotny, który mógłby obudzić cały hotel. To wystarczyło – eksplodowałem w niej, moje pchnięcia stały się chaotyczne, a sperma wypełniła ją gorącymi falami, aż oboje drżeliśmy od intensywności. Opadłem na nią, mój kutas wciąż w niej pulsował, a jej cipka delikatnie ściskała mnie w ostatnich spazmach.

 

Leżeliśmy tak, zlani potem, nasze oddechy były szybkie i nierówne. Jej ręce oplotły mnie mocno, paznokcie wciąż wbite w moje plecy, jakby bała się, że się wycofam. Czułem zapach jej skóry – mieszankę perfum i seksu – i ciepło jej cipki, która wciąż otulała mnie miękko. W końcu uniosłem głowę, patrząc w jej oczy, zamglone i dzikie.

 

"Ewa czy Karolina?" – zapytałem, a mój głos był chrapliwy od wysiłku.

Uśmiechnęła się, przeczesując palcami moje spocone włosy.

"Obie" – szepnęła, a jej cipka ścisnęła mnie jeszcze raz, jakby na potwierdzenie. – "I obie chcą więcej."

Później, gdy leżeliśmy spleceni na łóżku, hotelowa pościel zmiętoszona wokół nas, Karolina oparła głowę na moim ramieniu i westchnęła głęboko.

"Żałujesz?" – zapytała cicho.

"Czego miałbym żałować?" – odparłem, głaszcząc jej włosy.

"Że zdradziłeś żonę z nieznajomą" – zaśmiała się, ale w jej głosie usłyszałem nutkę niepewności.

"To nie była zdrada" – pocałowałem czubek jej głowy. "To było... coś nowego."

"Podobało ci się?"

"Bardzo. Ale..." – zawahałem się – "dlaczego?"

Karolina uniosła się na łokciu, patrząc mi prosto w oczy.

"Bo tęskniłam. Bo zaczynałam zapominać, jak to jest być z tobą. Bo chciałam przypomnieć nam obojgu, że jesteśmy nie tylko małżeństwem, ale też..."

"Kochankami" – dokończyłem za nią.

Skinęła głową.

"Dokładnie. I chciałam zobaczyć..."

"Co?"

"Czy wciąż mnie pożądasz. Czy gdybyśmy spotkali się teraz, jako obcy, też byś mnie wybrał."

Przyciągnąłem ją do siebie, całując głęboko.

"Zawsze bym cię wybrał. Znowu i znowu."

Uśmiechnęła się, a jej oczy błyszczały.

"Ale..." – mruknęła – "podoba mi się bycie kimś innym. Ewą. To... wyzwalające."

"W takim razie..." – przewróciłem ją na plecy, pochylając się nad nią – "może Ewa zostanie z nami jeszcze na jakiś czas?"

Jej uśmiech był najpiękniejszą odpowiedzią, jaką mogłem dostać.

"Tylko musimy uważać, żeby Marcin nas nie przyłapał" – szepnęła, ciągnąc mnie w dół.

"Marcin?" – zaśmiałem się. "Właśnie teraz myślisz o Marcinie?"

"Tylko dlatego, że byłoby zabawnie zobaczyć jego minę" – zachichotała. "Wyobrażasz sobie? 'Paweł, przecież ty masz żonę!'"

"Która właśnie jest..." – nie dokończyłem, bo jej usta znalazły moje, a świat znów zawirował.

Następnego ranka obudziło mnie pukanie do drzwi. Karolina spała głęboko, więc ostrożnie wyślizgnąłem się z łóżka i naciągnąłem spodnie. Za drzwiami stał Marcin, z kawą w jednej ręce i teczką dokumentów w drugiej.

"Szukałem cię w twoim pokoju" – powiedział, a jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył mój stan. "Widzę, że noc była udana."

"Marcin, to nie jest..." – zacząłem, ale urwałem. Co miałem powiedzieć? Że nie jest tym, co myśli? Ale właśnie tym było.

"Spokojnie" – zaśmiał się. "To nic złego. Przypomnę ci tylko, że za godzinę mamy spotkanie z klientem. Zdążysz się wyspowiadać?"

"Jasne" – mruknąłem. "Będę na czas."

Gdy zamknąłem drzwi, Karolina usiadła na łóżku, przecierając oczy.

"Kto to był?" – spytała sennie.

"Marcin" – odparłem, wracając do łóżka. "Przypomniał mi o spotkaniu."

Jej oczy rozszerzyły się lekko.

"Widział mnie?"

"Nie, ale..." – uśmiechnąłem się krzywo – "raczej domyślił się, że nie byłem tu sam."

Karolina przycisnęła dłoń do ust, ale nie mogła powstrzymać śmiechu.

"Biedny Paweł" – powiedziała, naśladując akcent Ewy. "Co sobie pomyśli o tobie twój szef?"

Przyciągnąłem ją do siebie, całując jej śmiejące się usta.

"Pomyśli dokładnie to, co powinien – że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie."

Jej śmiech ucichł, a oczy spoważniały.

"Wracasz dziś ze mną do domu?" – zapytała.

"Muszę zostać jeszcze dwa dni" – przyznałem niechętnie. "Ale..."

"Ale?"

"Ale mogę wziąć potem tydzień urlopu. Tylko my dwoje. Żadnych telefonów, żadnych spotkań..."

Jej uśmiech był jak słońce.

"Żadnych hoteli?"

"No..." – zawahałem się – "może jeden. Ten nad morzem, który tak lubisz. Z widokiem na plażę."

"I kim będziemy w tym hotelu?" – zapytała, obejmując mnie ramionami.

"Kimkolwiek zechcesz" – odpowiedziałem, całując ją łagodnie. "Ewa i Paweł, Karolina i Michał... to nie ma znaczenia. Ważne, że będziemy razem."

Przytuliła się do mnie mocno, a ja poczułem, że mimo wszystkich lat naszego małżeństwa, wciąż potrafiliśmy się nawzajem zaskakiwać. I to było najpiękniejsze.

"Mogę zostać tu z tobą?" – szepnęła. "Te dwa dni?"

"A twoja praca?"

"Wzięłam wolne. Powiedziałam, że muszę pilnie odwiedzić kogoś ważnego."

"I rzeczywiście to zrobiłaś" – zaśmiałem się.

"Tak" – odpowiedziała, całując mnie. "I ten ktoś naprawdę nie ma nic przeciwko, że zostanę."

"Absolutnie nic" – potwierdziłem, przyciskając ją do siebie.

Marcin będzie musiał zrozumieć, że przez następne dwa dni moja uwaga będzie podzielona. Ale wiedziałem, że mi wybaczy – zwłaszcza gdy pozna prawdę o tajemniczej kobiecie z baru.

Albo może lepiej, żeby nigdy jej nie poznał? Ta myśl sprawiła, że uśmiechnąłem się do siebie. Niektóre tajemnice warto zachować tylko dla siebie.

Komentarze (0)

Dodaj komentarz

Komentarze są moderowane. Twój komentarz będzie widoczny po zatwierdzeniu przez administratora.

W tej chwili nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.